czwartek, 23 listopada 2017

Bouldering. Co i jak? #5 Chwyty wspinaczkowe


Wyobraźmy sobie sytuację, że chcemy wytłumaczyć pewną drogę nowej osobie. Stoimy pod boulderem, który stworzył się w naszej głowie i rozpoczynamy przemowę. "Start, dwie ręce na zielonym oblaku, nogi na stopniu fioletowym. W drodze gra łosoś,  ta krawądka,  tam czerwony odciąg, mały szpaksik po prawej, używaj kantu, strzel w podchwyt..." i jak chcemy już sprzedać patent na dołożenie drugiej ręki do topu, to nasz pogubiony słuchacz po kryjomu stara się wygooglować hasło "co to jest oblak?!" A jak wiadomo, tak być nie musi. Zapraszam do lektury! 


Rodzaje chwytów

Klamy - To zdecydowanie najlepszy rodzaj chwytów dostępnych na ściance wspinaczkowej. Po prostu ją złap i możesz wisieć na niej cały dzień. Podczas rozgrzewki, trawersowania lub "podróżowania" po panelu, to właśnie po nie sięgamy najchętniej. To tak samo jak z wyborem świeżych owoców czy warzyw w sklepie. Gdy jest ich bardzo dużo, wybieramy te najładniejsze, najsmaczniejsze i najświeższe. Tak samo w przypadku wspinania. Często na ściance można spotkać się z określeniem "klama po pachy" albo "klama po łokcie". Po prostu złap ten chwyt i idź do kolejnego. Ot cała filozofia.






Oblaki - W większości chwyty walcowate, jajowate, zaokrąglone lub po prostu obłe. Wymagają od nas siły nie tylko palców, ale również większej części górnych parti mięśniowych. Najlepszym sposobem by nauczyć się po nich wspinać to po prostu próbować, próbować i próbować. Jak utrzymać oblak? Musicie postarać się go złapać jak największą powierzchnią dłoni i pamiętać, że oblak fantastycznie działa gdy jesteście na nim nisko. Im wyżej tym większa szansa, że ucieknie wam z dłoni, a wasz tyłek spotka się z materacem. Drogi złożone z tych chwytów są najczęściej tymi najbardziej wymagającymi i ze świecą szukać na nich rest pointów.




Krawądki - Chwyty, które na pierwszy rzut oka wydają się niemożliwe do utrzymania. Wystają ze ściany na odległość od paru milimetrów do połowy palca. Jeżeli dopiero rozpocząłeś przygodę ze wspinaczką, unikaj dróg złożonych z samych krawądek. Po pierwsze są one w większości przypadków trudne, a po drugie bardzo łatwo można złapać na nich kontuzję. Jeżeli już chcemy zacząć wspinać się po krawądkach, polecam zacząć od połogu. Dzięki temu nauczymy się również dobrej pracy na nogach, bowiem chwyty te są bardzo, ale to bardzo czujne. Jak je łapać? Cóż, w tym przypadku rozróżniamy trzy sposoby na utrzymanie krawądek. Pierwszy to chwyt otwarty. Nasze palce (wskazujący, środkowy oraz serdeczny) są wtedy stosunkowo wyprostowane. Jest to pozycja nienaturalna, stąd też używanie tej techniki prowadzi do szybkiego nabicia kaczuchy. Wiszenie na chwytotablicy lub kampusie wzmacnia tego typu chwyt, a stosowanie go w poźniejszym czasie zapobiega kontuzjom. W drugim sposobie do trzech palców dołączamy małego. W tym momencie zaczynamy wyginać lekko palce tworząc łódeczkę. Trzecia metoda to "zapinanie". Daje ona najlepsze efekty w kwestii utrzymania krawądki. Palce podnosimy do góry, mocno je uginając, a kciuk kładziemy na palcu wskazującym. Proporcjonalnie do mocy tego chwytu rośnie również szansa na złapanie konkretnej kontuzji, więc zapinajmy z głową i z szacunkiem do naszych troczków.





Ściski - Chwyty, które ściskamy. Coś więcej? Z jednej strony znajduje się kciuk, a z drugiej reszta palców. Jakby nie patrzeć, każdy chwyt da się ścisnąć, ale czy ma to sens? Zależy to na pewno od sytuacji wspinaczkowej, w której się znajdujemy.


Pozycje chwytów i ruchy

Odciąg - W tej pozycji ciągniemy chwyt do siebie. Staramy się trzymać odciąg na wyprostowanej lub lekko ugiętej ręce, dzięki czemu nasz organizm odpoczywa i daje możliwość ustawienia nóg, by wyjść do kolejnego chwytu. Zmusza nas to do użycia pozycji bocznej (skrętnej) lub innych technik.  
Podchwyt - Pozycja analogiczna do poprzedniej z tą różnicą, że chwyt ciągniemy od dołu. Jest to sytuacja odwrotna w stosunku do trzymania oblaków. Tutaj im wyżej tym dla nas lepiej. Klamy skierowane ku dołowi staramy się trzymać od dołu chwytem otwartym i podchodzić wyżej na nogach. Złą praktyką jest próba ściskania takich klam, ponieważ wymaga to od nas większej mocy.
Plecy - Pozycja, w której działamy siłą skierowaną od siebie na zewnątrz. Najprościej mówiąc jest to sytuacja w której chwyt, znajdujące się bardzo blisko nas przykręcony jest na prawą ręke, a my musimy złapać go ręką prawą. Gdy dwa chwyty są przykręcone obok siebie wygląda to tak, jakbyśmy chcieli rozsunąć drzwi balkonowe (mniej więcej).


Są to ogólne rodzaje chwytów, które wykorzystuje się przy codziennych rozmowach ze wspinaczami. Naturalnie łączy się te pojęcia ze sobą dzięki czemu powstają takie wariacje jak "klama w plecy" lub "obła krawądka w odciąg". Często jednak na ściance  nazewnictwo chwytów związane jest ścisle z ich charakterystycznym wyglądem np robak, mózg, dziurki, kulki itp.




Mam nadzieję, że choć trochę rozjaśniłem pewne wątpliwości co do nazewnictwa chwytów i nowe osoby nie będą się już czuć jak błądzący we mgle :)

Lychee.

czwartek, 20 października 2016

Warszawska Liga Boulderowa - okiem zawodnika #2 Wgórę



Zmagania tegorocznego WLB na arenie wspinaczkowej "Wgórę" mamy już za sobą. Tym razem liczba Białostockich wspinaczy zwiększyła się, a wraz z nimi ilość emocji na panelu.

Białostocka Ekipa łojarzy i łojantek
Wspinanie na "Warszawiance" nie różniło się od tego do czego przyzwyczaiła nas ekipa stołecznych krętaczy. Patrząc na osoby kręcące drogi, dłonie pociły się na samą myśl o ich pokonywaniu. Wiedzieliśmy, że po prostu będą dobre. W menu dostępne były techniczne, spokojne piony oraz wymagające, siłowe przewieszenia, choć niekiedy epitety tychże formacji mogły się dowolnie ze sobą mieszać. Olo, Andrzej oraz Adam odwalili kawał dobrej roboty. W tym przypadku najtrudniejszym baldem do pokonania był pomarańczowy jak zachód słońca pion, choć więcej na tej drodze było paczek koloru imitującego środek dnia, bo jednak żółty bardziej rzucał się w oczy. 

Tadeusz na przewieszonym różowym
Przed startem obraliśmy zrozumiałą i w miarę klarowną technikę zdobywania punktów. Rozgrzać się na pionach, łoić w przewieszeniach. Jak zawita buła to w formie restu obrać kurs na drogi oferujące prace nóg, tak by ręce mogły nieco odpocząć. Zamiar był dobry do momentu, aż skończyły się piony, oprócz już wcześniej wspomnianego pomarańczu, który tego dnia oprócz bonusa nie oferował nikomu nic więcej. Jak nam poszło?

Filip na czerwonej banieczce
Większość baldów nie sprawiała nam problemów. Top wpadał za topem i wspinało się bardzo przyjemnie. Zwłaszcza dziewczynom, Basi i Adze, które spokojnie przechodziły z balda na bald. Nie śpiesząc się pokonywały różne trudności. Do zawodów podeszły tak chillowo, że po regulaminowym czasie, zorientowały się, że nie wstawiły się w dwie proste przystawki, idealnie obrazując, że we wspinaczce nie chodzi o wynik, a o czerpanie przyjemności.

Z tego założenia jednak nie wychodziła męska część ekipy, która do końca zdzierała każdą pojedyńczą warstwę naskórka z opuszków. Każdy z nas cieszył się ogromnie ekspresyjnie z końcowego wyniku. Ja z Michałem po zdobyciu 20 topów oraz Maciek, któremu udała się sztuka pokonania ponad połowy baldów, a było ich analogicznie do Obiekto, 25. 

Łatwiejszy pomarańczowy pion

Najwięcej emocji w naszej grupie dostarczyła czerwona banieczka. Co wspinacz, to inny sposób przejścia balda. Jedni skakali prosto do obłej dziury, drudzy wspomagali się kancikiem. Koniec końców, każdy musiał zmierzyć się z haczeniem kolana, by nie odpaść ze strasznie słabej paczki i jeszcze gorszego topu. Sukces dopiero dawał przestrzał "na ruska", po którym euforia brała górę, a krzyki rozlegały się po całej arenie. Nikomu przez prawie godzinę nie udawała się sztuka dołożenia dłoni, aż w końcu, po długim czasie rozwiązywania supłów, worek z sukcesami został otwarty. Pasmo ciągłych porażek zostało obrócone diametralnie w sukces dzięki trzem topom z rzędu. Pierwszym okazał się stołeczny wspinacz, który topował nie tylko dłońmi, ale również czołem. Czerwonego balda odhaczyłem jako drugi, a Michał Latocha, podbudowany sukcesami poprzedników, topując dwudziestke trójkę, zakończył zmagania naszej grupy. Zajęliśmy w niej eq aqueo 3 miejsce i był to nade wszystko fantastyczny wynik. Do czasu, aż nie zadziałała magia następnej tury zawodników.

Ostatnia próba czerwonej 23' w wykonaniu Michała
 
Zdolność Tadeusza do oszukiwania grawitacji nie dziwi nikogo. Z łatwością pokonał wszystkie drogi, po których mógłby jeszcze pojechać na jakieś inne zawody, ale czego innego można spodziewać się po zawodniku, który miał okazję walczyć w półfinałach Pucharu Polski. To właśnie te starty uniemożliwiają oddanie karteczki, w której "zaiksował" by wszystkie rubryki z topami. Obecnośc Tadzika dawała na pewno dużo motywacji reszcie grupy, że jednak są baldy możliwe do ukończenia i tak też się stało, bowiem Kuba osiągnał niesamowity wynik. Dłonie same składały się do oklasków, po tym jak już opadły z czoła niedowiarków, bo zatopować 24 baldy, dokładając małego bonusika na tym już wcześniej wspomnianym niewdzięcznym pomarańczu, to naprawde trzeba miec bułe ze stali. Świetny występ zaliczył Andrzej, który ma bardzo poważne szanse na występ w finale WLB. Tak trzymać! Następne zmagania na Murallu 11 listopada!

Andrzej wygłaszający Hamleta
Końcowe wyniki WLB #2 Wgórę:

Panowie:
5. Jakub Chrobak 24T1B
11. Andrzej Chrapowicki 21T2B
19. Kamil Matwiejuk 20T3B
19. Michał Latocha 20T3B
94. Maciej Siemionko 13T4B

Panie:
35. Basia Gacka 11T2B
43. Ada Szydłowska 8T2B

Klasyfikacja po dwóch rundach:
6. Andrzej Chrapowicki - 130 Pkt
9. Kamil Matwiejuk - 122 Pkt
52. Maciej Siemionko- 82 Pkt 

K.

czwartek, 6 października 2016

Warszawska Liga Boulderowa - okiem zawodnika #1 Obiekto



Pierwszy etap Warszawskiej Ligi Boulderowej już za nami. Stołeczne miasto odwiedziliśmy solidną ekipą białostockich wspinaczy. Kamil Matwiejuk, Maciej Siemionko, Paweł Chodań, Alicja Ewelina Łaszcz, Wiktoria Dębkowska oraz duet Chrapowickich (Andrzej z Filipem). 

Nasza ekipa przed startem.

 Cel przyjazdu wydawał się wszystkim oczywisty. Powspinać się na świeżutkich przystawkach serwowanych na nowo otwartej boulderowni po prawej stronie Wisły. WLB po raz pierwszy miało okazję odbywać się na Obiekto. Klimatyczna miejscówka w starym budynku, gdzie w środku panuje artystyczny ład i apolińska gra kolorów. Zasługa leży głównie w jaskrawych chwytach, które wskazują nam trudność danej drogi, w jednolitych żółtych paczkach oraz panelu który gładko przeskakuje pomiędzy trzema, trafnymi względem siebie, barwami. Wszystko to sprawia, że nawet osoby nie interesujące się ideą boulderingu mogą na krótką chwilę zarzucić oko na tym co zostało przygotowane przez stołecznych krętaczy. A chwila ta byłaby krótka ze względu na mgłę magnezji pozostawianą przez żądnych topów łojarzy i łojantek, która skutecznie mogłaby odseparować wspinaczy od szerszej publiczności.

Andrzej na trudnych miętowych krawądkach

Przechodząc już do samych zawodów, ilość przygotowanych baldów była odpowiednia dla pierwszej rundy WLB. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie.  Gama dróg zaczynając od łatwych, pokonywanych przez większość zawodników, do tych nieco trudniejszych, skutecznie rozbiła uczestników. Nikomu jednak nie udało się zatopować wszystkich przystawek, a różnice w ścisłej czołówce sięgneły niekiedy jednego oczka. Całościowo obraca się to w pewien routesetterki sukces.

 Kamil na czułym fiolecie
Podsumowując nasze występy, najlepiej z walki o topy wybrnął Andrzej. Choć sportowcy uważają, że jest to najgorszy wynik, bo bycie pierwszym poza podium zawsze pozostawia niesmak, nie mniej jednak to własnie Gielich zatopował najwięcej, bo aż 21 baldów. W pierwszej dziesiątce, poza Andrzejem, uplasowali się również Paweł Chodań oraz Kamil Matwiejuk topując kolejno o jedną oraz dwie drogi mniej. Przynajmniej w kwestii bonusów panowie pozostali zgodni. Dobry występ zaliczył również Maciej Siemionko. Doświadczenie złapane na Białostockich ściankach zaowocowała efektownymi oraz technicznymi ruchami, bez których topowe chwyty byłyby poza wszelkim zasięgiem.
Techniczna piętka w wykonaniu Maćka

Warto również wspomnieć co nie co o zmaganiach płci pięknej. Nasze zawodniczki dzielnie walczyły o każdy punkcik na fioletowych oraz różowych drogach. Lepiej z tej konfrontacji wypadła Wiktoria, która w końcówce zwiększyła ilość topów, ambitnie oraz zacięcie walcząc z fioletem, który sprawiał ogromne problemy każdemu zawodnikowi bez względu na płeć. Nasze dziewczyny może nie wygrały w kategorii boulderowej, za to były zdecydowanymi liderkami pod względem skoncentrowania na sobie uwagi aparatu.

Alicja na różowym topie.

Następne zmagania na arenie wspinaczkowej "Wgórę" już 15.10! Nie ominiemy tego eventu!
Fot. by Szymon Aksienionek

Wiktoria topująca rozgrzewkową żółć.

Generalna klasyfikacja po pierwszym etapie:
Mężczyzni:
4. Andrzej Chrapowicki 21T2B
6. Paweł Chodań 20T2B
10. Kamil Matwiejuk 19T2B
63. Maciek Siemionko 11T5B
Kobiety:
17. Wiktoria Dębkowska 10T1B
31. Alicja Ewelina Łaszcz 6T2B

K.

niedziela, 25 września 2016

Bouldering. Co i jak? #4 Formacje.




Elementy terenu wspinaczkowego:
1 – zacięcie,
2 – teren połogi,
3 – pion,
4 – przewieszenie,
5 – kant,
6 – okap,
7 – trawers

  
   Rys. 1. Formacje (źródło)
 

Najprostszą z formacji jest płyta pionowa. Ściana idealnie prostopadła do powierzchni materaca. Nie wymaga od nas dużej siły i jest najlepszym miejscem do nauki podstawowych technik wspinaczkowych takich jak zasada trzech punktów podparcia, zamiany rąk na chwycie, przestrzałów i tym podobnych. Pierwsze kroki polecamy wykonywać właśnie na płycie pionowej.

Podobną formacją  do poprzedniej jest płyta połoga. Ściana nachylona od pionu pod kątem 5-10°. Wymaga od nas znajomości techniki balansu ciała oraz siły spokoju. Baldy na połogu charakteryzują się powolnymi, opanowanymi ruchami, w których użycie siły jest ostatecznością. Obserwując doświadczonych wspinaczy pokonujących połogie drogi, można szybko nauczyć się dobrej pracy nóg oraz ustawiania ciała przed każdym przechwytem. Szczególnie polecana dla osób o "słabych rękach", ponieważ cały teren można przetrawersować bez użycia dłoni ;)

Najtrudniejszym elementem terenu wspinaczkowego jest przewieszenie. Płyta nachylona od pionu pod kątem od 0° do nawet -45°. Drogi wspinaczkowe tej formacji wymagają od nas dużej siły rąk oraz wytrzymałości siłowej całego ciała. Każdy ruch wymusza na nas przenoszenie ciężaru ciała na nogi oraz wydłużenia zasięgu rąk. Odpowiednie techniki skrętne oraz wytrenowane mięśnie brzucha ułatwiają poruszanie się w przewieszeniu.  Nabycie tych umiejętności wymaga wielu treningów. Szczególnym rodzajem przewieszenia jest okap (dach). Formacja o nachyleniu zbliżonym do poziomu.

piątek, 16 września 2016

Bouldering. Co i jak? #3 Droga boulderowa.



Nowa osoba pierwszy raz patrząc na ściankę może zadać sobie pytanie: "o co tutaj chodzi?" . Dużo kolorów, dużo tasiemek, jakieś oznaczenia, cyferki, bonusy, ograniczniki. Bez odpowiedniego wytłumaczenia świeży wspinacze będą zwyczajnie krążyć po panelu, nie wiedząc jak połączyć koniec z końcem. Aby uniknąć kłopotliwych i niezręcznych momentów, nadszedł czas wytłumaczyć jak poprawnie zrobić pierwszego balda.

Każda droga składa się z dwóch kluczowych miejsc: Startu i Topu. Po drodze znajduje się również bonus, ale jest to już oddzielna lekcja związana z zawodami.  By oddzielić od siebie baldy, każdy z nich ma własny indywidualny kolor. Krótko mówiąc, jeżeli zaczynamy na żółtym chwycie, to kończymy również na chwycie o tym samym kolorze. 

 Rys.1 Droga o jednolitym kolorze 

 Start balda jest oznaczony tasiemkami, które informują nas ile kończyn ma się na znaleźć na chwycie. Najczęściej na każdy chwyt przypada po jednej tasiemce, lecz niekiedy wariacje routesetterów doprowadzają nas do pozycji żaby, gdzie na jednej paczce muszą znaleźć się nogi i dłonie. Po drodze wolno używać nam wszelkiej pomocy na ścianie, by tylko szczęśliwie i radośnie dotrzeć do topu. Ważnym elementem są ograniczenia. Jeżeli na karteczce startowej widnieje napis "Brak kantów" lub "Brak paczek" to niestety, ale każde jednorazowe skorzystanie z takowej pomocy, niesie za sobą konsekwencję w postaci powtórki balda. I warto przypomnieć jeszcze raz: "Zaczynając na żółtym, kończysz na żółtym".


Rys. 2. Odpowiedni start
 
 Miejscem naszego osobistego triumfu podczas pokonywania każdej przystawki jest TOP. Jest on również zaznaczony tasiemkami z tym, że by uznać drogę za skończoną, musimy ostatni chwyt utrzymać dwoma dłońmi w sposób pewny przez co najmniej trzy sekundy.

 Rys. 3. Triumf na topowym chwycie.

Odstępstwem od zasady jednego koloru są trawersy oraz baldy przygotowane stricte pod sekcję wspinaczkowe. Na rozgrzewkę warto wskoczyć na ściankę i delektować się wszystkimi jej możliwościami. Łapać każdy chwyt, wykonywać serię ruchów i badać swoje możliwości. Po krótkim wstępie, przechodzi się już do właściwego treningu. Dobrą formą rozgrzewki jest wcześniej wymieniony trawers. Rozpoczynając drogę, kierujemy się w bok. Prosta zasada, która sprawia, że możemy wykonać nawet 50-ruchową drogę, która będzie idealnym początkiem sesji wspinaczkowej.

Źródła obrazów:
Obraz 1 
Obraz 2
Obraz 3